NEWS

Taki jestem

Uczniowie klasy 8a uczestniczyli w konińskiej premierze filmu Arkadiusza Bartosiaka „Jestem postacią fikcyjną”. Obraz przedstawia wycinek życia wybitnego polskiego aktora – Andrzeja Seweryna. Po projekcji dokumentu odbyło się spotkanie z bohaterem obrazu oraz producentką Katarzyną Kubacką-Seweryn. Jednak to chyba swobodna rozmowa z mistrzem okazała się dla uczniów clou wieczoru.

„Nieważne, jak się nazywam, jestem postacią fikcyjną. Wszelkie podobieństwo do osób żyjących itd. Osiągnąłem w życiu wszystko, co chciałem. Teraz przyszło mi do głowy, by obejrzeć się na innym tle, po polsku mówi się «przejrzeć się w czyichś oczach». Może się przejrzę” – takim wyznaniem Seweryna z offu rozpoczyna się film dokumentalny z Andrzejem Sewerynem w roli głównej.

Czy wieloletni dyrektor Teatru Polskiego w Warszawie gra w nim kolejną rolę czy został po prostu nagrany w swoim naturalnym środowisku? Chyba nie ma odpowiedzi na to pytanie. Może inaczej: są co najmniej dwie. Jedna pada z ekranu: „Jestem postacią fikcyjną”, a drugą poznaliśmy z ust mistrza bezpośrednio po projekcji dokumentu: „Byłem w tym dokumencie sobą. Taki jestem”. Żona Katarzyna Kubacka-Seweryn (producentka) potwierdziła, że mąż mówi prawdę…

I tu się zaczyna zabawa logiczna, dobrze znana miłośnikom paradoksów, bo z daleka pachnie słynną antynomią kłamcy[1]. Żeby było jasne, nie chodzi o to, że aktor Andrzej Seweryn albo bohater dokumentu Bartosiaka Andrzej Seweryn czy uczestnik spotkania w KDK Andrzej Seweryn kłamie/-ą. Mamy tu do czynienia z finezyjną i wielowarstwową zabawą z widzem, sprowokowaną z pozoru niewinnym zdaniem zawartym w tytule, które przywodzi na myśl znany paradoks. Dodatkowy smaczek polega na tym, że słowa „Jestem postacią fikcyjną” – wypowiadane spoza kadru przez Seweryna – pochodzą z filmu fabularnego „Liczba doskonała” (reż. K. Zanussi). A padają z ust… Andrzeja Seweryna, grającego Joachima, człowieka sukcesu, który zawodowo osiągnął praktycznie wszystko i ostatnie lata życia postanowił spędzić w ojczystej Polsce…

I tu kolejny ciąg skojarzeń… Kto trochę śledzi karierę Seweryna, wie, że wiele lat spędził za granicą. Spędził to za mało powiedziane. Zrobił tam zawrotną karierę. Grał m.in. u Petera Brooka[2] w słynnej „Mahabharacie”, a potem przez wiele lat zasilał zespół jednego z najbardziej prestiżowych teatrów na świecie –  Comédie-Française. Jako drugi z kolei cudzoziemiec w historii paryskiej sceny narodowej od czasów Moliera! W sezonie 1996/97 został uznany za najlepszego aktora francuskiego(sic!), był cenionym nauczycielem akademickim, a w 2005 otrzymał Order Narodowy Legii Honorowej[3] –najwyższe odznaczenie państwowe we Francji.

– Miałem tam zostać, czasami tylko przyjeżdżać do Polski, ale wróciłem – powiedział tajemniczo podczas spotkania z konińskimi widzami.

Gość nie wyjaśnił przyczyny powrotu. Czyżby bał się, jak bohater „Końcówki” Samuela Becketta, że nie zostanie wysłuchany? Hamm (bohater grany przez Andrzeja Seweryna) w „Końcówce” tak bardzo chce komuś przekazać swoją opowieść, że każe obudzić swojego ojca. Ojciec zgadza się, ale za pralinkę. Aktor pewnie ich nie miał przy sobie…

Kwestie wypowiadane przez Seweryna-Hamma w filmie Bartosiaka niosą dokument równie mocno jak te mówione, czasami jakby rzucane mimochodem, czasem wykrzykiwane, a czasem wyśpiewywane przez Seweryna męża, dziadka, dyrektora teatru, obywatela, zapracowanego aktora i pacjenta. 

 „Najważniejsze, żeby na końcu swego życia powiedzieć: kochałem. Czasami źle, ale – kochałem” – zwierza się artysta fizjoterapeutce w filmie.

Jedną z najbardziej przejmujących scen jest opowieść Seweryna-pacjenta o spotkaniu z 98-letnim Peterem Brookiem. Aktor w kostiumie Hamma z „Końcówki” dzieli się wspomnieniem mistrza siedzącego w fotelu, opatulonego kocami, z nieobecnym wzrokiem, jakby skierowanym w inny wymiar. Na metafizyczne doświadczenie aktora odpowiada rehabilitantka, która mówi wprost, że to efekt starzejącego się układu nerwowego, zwyczajne zjawisko po 90. roku życia.

„Jestem postacią fikcyjną” nie jest biograficznym dokumentem, z chronologicznie przedstawionym życiem bohatera. Koncentruje się małym wycinku poczynań 78-letniego aktora, dyrektora Teatru Polskiego w Warszawie, męża i dziadka. Paradoksalnie dzięki temu reżyser osiąga znacznie więcej, niż gdyby stworzył opowieść kompletną o losach wybitnego aktora. Pokazanie fragmentu, paru śladów zawodowych i osobistych (jak żona śpiąca na fotelu podczas prób) powoduje, że widz ma wrażenie, iż uczestniczy w czymś prawdziwym. Przez chwilę zanurza się w czyimś życiu. Nieważne, że nie wie do końca w czyim i na jakich zasadach otrzymał do niego dostęp.

„Nieważne, jak się nazywam, jestem postacią fikcyjną. Wszelkie podobieństwo do osób żyjących itd. Osiągnąłem w życiu wszystko, co chciałem. Teraz przyszło mi do głowy, by obejrzeć się na innym tle, po polsku mówi się «przejrzeć się w czyichś oczach». Może się przejrzę”.

To znów głos z offu. „Koniec jest już w początku, a jednak brnie się dalej”.[4]

Fotorelacja

Katarzyna Roszak-Markowska

Fot. Zdzisław Siwik

***

Dziękuję Aurelii Borkowskiej, Karolinie Kozłowskiej, Filipowi Mijalskiemu, Antkowi Pawlakowi i Tosi Kaliszewskiej za wspólne uczestnictwo w tym wydarzeniu. Wiem, że nie zrobiliście tego dla ocen czy pochwał 🙂 A i tak największa nagroda (niespodziewana) sama do Was przyszła. Nienachalnie. I w tenże sposób dziękuję p. Aleksandrze Gomulskiej za empatyczną obecność.

– Film zmusił mnie do refleksji na temat kosztów poświęcania się swojej pracy. Żałuję, że nie było więcej czasu na zadawanie pytań aktorowi i producentce – powiedział Filip Mijalski, ósmoklasista ze Szkoły Podstawowej w Starym Mieście, po spotkaniu z aktorem.

Wypowiedź ucznia dowodzi słuszności decyzji Zespołu Edukatorów Filmowych, który przyznał dokumentowi Bartosiaka Znak Jakości ZEF, rekomendując obraz jako szczególnie wartościowy „dla tych młodych widzów, którzy zastanawiają się nad karierą artystyczną. Pokazuje blaski i cienie pracy przed kamerą i na scenie, a także prowokuje do refleksji na temat roli artysty we współczesnym świecie”.

– Cieszę się, że tu byłam i że porozmawiał z nami pan Seweryn. Wcale nie dał nam odczuć, że jest wielkim aktorem, wręcz odwrotnie, był ciekawy, co my myślimy. Fajnie, że podszedł do nas i się zatrzymał. A taki zabiegany! – dzieliła się wrażeniami Tosia Kaliszewska.


[1] Eubulides (grecki filozof) mówi o niemożliwości zdefiniowania pojęcia prawdy w obrębie języka, do którego to pojęcie się odnosi. Prościej? OK. Czy kłamca, wypowiadający zdanie: „To, co teraz mówię, jest kłamstwem”, mówi prawdę czy kłamie? Jeśli mówi prawdę, to nie jest kłamcą. A jeśli kłamie, to stwierdzając: „To, co teraz mówię, jest kłamstwem”, wypowiada prawdę, a więc… nie jest kłamcą.

[2] Peter Brook należy do najsławniejszych i najpłodniejszych artystów drugiej połowy XX wieku. Legenda teatru.

[3] Francuski minister kultury Renaud Donnedieu de Vabres uznał Seweryna za „jednego z najbardziej intensywnych i głębokich aktorów Francji”. Podkreślał jego zasługi jako reżysera i pedagoga. Minister nadzwyczaj wysoko ocenił 25-letni dorobek Seweryna we Francji, ale zauważył, że wielkim aktorem stał się on już w Polsce, gdzie „uprawiał teatr po to, by zmienić świat”, a jego sztuka stała się „wyrazem pragnienia wolności Polaków”.

[4] Samuel Beckett Końcówka.

Skip to content