Twórczość Uczniów

Magiczna skarpeta

            Po wakacjach zaprosiłem do siebie swojego najlepszego przyjaciela Alcesta.           

             – To co porobimy? zapytał zniecierpliwiony.

              Nie wiem… Może pobawimy się w poszukiwaczy skarbów? – zaproponowałem nieśmiało.

             – Dobry pomysł!  – krzyknął. A mnie ulżyło. Jak mam gości, zawsze trochę się boję, że będą się u mnie nudzić.

            Zaczęliśmy szybko kopać w ogródku. Po jakimś czasie natrafiliśmy na coś twardego.

            – Co to jest? – spytał Alcest.

            – Nie mam bladego pojęcia, kurczę blade – odparłem zdziwiony.

            – A może… może pobawimy się w zgadywankę… – zaproponował Alcest.

            – Stawiam, że to worek ze złotem! – powiedziałem stanowczo.

            – Nie, nie! To na pewno czarodziejska różdżka! – wypalił miłośnik kanapek.

            – To się jeszcze okaże, kto ma rację – powiedziałem z dziwną pewnością siebie.

            W końcu wyciągnęliśmy z ziemi starą spróchniałą skrzynię i czym prędzej zabraliśmy się do jej otwarcia. Podekscytowani zajrzeliśmy do środka. Jakie było nasze zdziwienie, kiedy zamiast różdżki i złota ujrzeliśmy zwykłą starą… skarpetę.

            – Co to ma być!? – wykrzyknął zdenerwowany, jakby mu ktoś pączka zwędził przed chwilą.

            Spojrzeliśmy na siebie z rozczarowaniem, ale po chwili parsknęliśmy śmiechem.

            – A może ona jest magiczna? – zapytałem, dusząc się ze śmiechu.

            – Taaaa… I spełnia wszystkie życzenia! Życzę sobie górę lodów czekoladowych! – powiedział do skarpety mój gość.

            – A ja życzę sobie czarnego psa! – szepnąłem do skarpety-mikrofonu.

            Czekaliśmy i czekaliśmy, ale nic się nie spełniało. W końcu wpadłem na jeden z tych genialnych pomysłów, które zmieniają bieg historii.

            – A może trzeba ją założyć? – powiedziałem z miną wielkiego odkrywcy.

            – Możliwe… Ale jest tylko jedna, na dodatek lewa – rzekł Alcest.

            Jak się domyślacie, nagle każdy z nas zapragnął włożyć na stopę starą zniszczoną skarpetę. Po długiej naradzie uzgodniliśmy, że codziennie będziemy się nią wymieniać. W drodze losowania wyszło, że to ja pierwszy mam wziąć to cenne znalezisko. Gdy ją włożyłem w domu, przypomniało mi się, że mamy jutro sprawdzian z arytmetyki. Zacząłem panikować, bo się nie uczyłem. Nie miałem wyjścia, więc postanowiłem zaufać skarpetce.

            – Lepiej zadziałaj – powiedziałem do skarpetki. Nie żebym jej groził, ale byłem naprawdę zdesperowany.

            Pani oddała mi test od razu na lekcji, bo pierwszy napisałem, więc zdążyła sprawdzić. Nie wiem, czy się przestraszyła (skarpetka oczywiście), czy co, ale dostałem 5 z arytmetyki.

            – Jak to możliwe!?  – spojrzałem z uśmiechem na skarpetę w tornistrze.

            Pogłaskałem ją i zerknąłem na Alcesta. Był – delikatnie mówiąc – niezadowolony. No ale co, kurczę blade, przecież nie będę płakał! Jutro on dostanie swoją szansę.

Autorka: Vivien Stokowska, kl. 4a

Przejdź do treści