NEWS

Żegnamy Dyrektora Gimnazjum w Starym Mieście

30 grudnia odszedł od nas śp. Mariusz Kubś, od 1999 do 2017 roku dyrektor Gimnazjum im. Kard. Stefana Wyszyńskiego w Starym Mieście. Dla niektórych z nas pierwszy szef w życiu, dla niektórych kolejny, ale dla wszystkich nietuzinkowy… Trudno by było jednym głosem przedstawić sylwetkę Dyrektora, dlatego zdecydowaliśmy się połączyć siły, by opowiedzieć o Mariuszu wspólnie. Nie lubił oficjalnych form, więc postaraliśmy się o coś mniej konwencjonalnego. Był wymagający. Banalnych rzeczy nawet nie komentował, bo „o czym tu gadać”. Z góry przepraszamy, Mariusz, jeśli parę banałów tu jednak znajdziesz… Spoczywaj z pokoju.

Nie jesteśmy gotowi

„Są pożegnania, na które nigdy nie będziemy gotowi. Są słowa, które zawsze będą wywoływać morze łez i są osoby, na myśl których zasypie nas lawina wspomnień…” Ciągle mam w pamięci ten dzień, kiedy po raz kolejny od „czasów gimnazjalnych” postanowiłam wejść w mury tej szkoły w poszukiwaniu pracy. Świeżo po studiach weszłam  do środka i odważnym krokiem skierowałam się do gabinetu – miejsca dobrze znanego mi za szkolnych lat. Każdy bowiem pamięta, że drzwi tego pokoju stały zawsze przed każdym otworem! I wcale nie dlatego, że trzeba było czasem prowadzić trudne rozmowy wychowawcze, choć oczywiście też… Lecz dlatego, że ten pokój bywał też miejscem klasowych spotkań i miejscem, gdzie omawiało się wiele najróżniejszych spraw… I zawsze, obojętnie jakie by one nie były, rozpatrzone były natychmiastowo z korzyścią dla zainteresowanych. Oczywiście, nie wszyscy to od razu rozumieli… Po kilku latach nieobecności zostałam ciepło przyjęta, była rozmowa i zaproszenie do pracy. Z uczniowską wdzięcznością dziękuję za szansę…  Od tego czasu minęło już wiele lat…

Gdy byłam już nauczycielką, nasza współpraca wyglądała nieco inaczej. Zdarzało mi się widywać poważną twarz Dyrektora, wymagającą i konsekwentną. Kto z Nim pracował dłużej i miał okazję poznać bliżej w różnych sytuacjach, wiedział, że był osobą mocno wierzącą w ludzi. Zawsze powtarzał: „Ucz się, rozwijaj i bądź najlepsza w tym, co robisz… Ludzie są różni, ale ci wszyscy będący tutaj są najlepszymi pedagogami na świecie”. I śmiem twierdzić, że miał absolutną rację! Dużo się nauczyłam i dziś wiem, że Kadra Pedagogiczna na czele z byłym już Dyrektorem, z którą przyszło mi pracować, nie przypadkiem się tu znalazła i nie przypadkiem budowała tak ważną dla Niego instytucję – Gimnazjum w Starym Mieście.  

Nigdy nie zapomnę, kiedy to przed jakąś ważną uroczystością szkolną zapytał mnie o zdanie:

– Który krawat mam włożyć? Który lepszy na dzisiejszy dzień?

Kiedy usłyszałam to pytanie po raz pierwszy, lekko się roześmiałam. Wtedy pokazał całą kolekcję… I pytanie stało się poważne. Zawsze starał się wyglądać prawdziwie elegancko, by godnie reprezentować szkołę. I pytał nas o zdanie. Szacunek, uznanie i podziękowanie, te słowa cisną się na usta. Żegnamy człowieka, który zawsze pozostanie w mej pamięci… Żegnamy, chociaż nie jesteśmy gotowi… (Kinga Drzewiecka)

Zaangażowany

Mariusz był bardzo zaangażowany w budowę byłego już Gimnazjum im. Kard. Stefana Wyszyńskiego w Starym Mieście z salą gimnastyczną i stołówką z prawdziwego zdarzenia. Wszyscy wiemy, jak ważny był dla niego sztandar szkoły… Z ojcowską troską angażował się w problemy swoich uczniów, wspomagał ich rodziców, zabiegał o sprawy zarówno drobne, jak i ważne. Rozumiał potrzeby nauczycieli. Jako radny Gminy Stare Miasto oraz radny powiatowy miał zawsze swoje zdanie, którego potrafił bronić, będąc jednocześnie otwarty na argumenty innych i zdolny do kompromisu. Często wtajemniczał nas w sprawy publiczne, w to, o co walczył. Ważna była dla niego nasza opinia. (Wioletta Dawicka)

Szkoła to ludzie

– Cześć, czemu nie wejdziesz do mnie? Co tam u ciebie? Jak się czujesz? Jakaś mizerna jesteś. Wejdź, jak będziesz mogła, to pogadamy…

A gadać Mariusz mógłby godzinami. Miał niedosyt tych rozmów z nami. O czym? O wszystkim: o klasyce rocka, o filmach, polityce, gospodarce, psychologii, historii, filozofii, o… człowieku. Właściwie to wszystkie dotyczyły człowieka. Był wymagającym interlokutorem. Nie zawsze wysłuchiwał do końca. Często szybko dawał do zrozumienia, że już wie, o co chodzi i że czas na inne TEMATY. Jakie? A to zależało od potrzeby chwili. Przenikliwość i wszechstronna wiedza powodowały, że czasami trudno Mu było dotrzymać kroku. W każdym razie nie był to spacer po molo. Żeby Go tak naprawdę czymś zainteresować, trzeba było się postarać. Oczywiste stwierdzenia, banalne sprawy traktował co najwyżej jako wstęp do poważniejszej rozmowy. Najczęściej w kwestiach zawodowych był na tak. Ufał nam, nie czuł potrzeby wnikania w szczegóły. Oddawał inicjatywę, nieźle ryzykując pewnie czasami…

– To zgadzasz się? – dopytywałam kiedyś.

– No przecież ty już to robisz.

– Nie, to plany – próbowałam przekonać Dyrektora.

– Patrzę na ciebie i widzę, że już to robisz, to co, mam ci przerywać w połowie roboty?

– Mariusz, jeszcze nie zaczęłam nic…

– W duszy to robisz.

No i głupio mi się zrobiło, że byłam taka „dosłowna”.

Kiedyś przyszłam do szkoły w „modnych” dżinsach. Takich z charakterem.

– Wyglądasz, jakby ci ktoś farbę wylał na spodnie.

– To dobrze czy źle? – zapytałam w obawie, czy oby szef nie uważa, że mam niewłaściwy strój.

– A to zależy… dlaczego ktoś ją rozlał.

– A nie po co?

– Przyczyna jest ważniejsza niż cel. Na cel nie mamy do końca wpływu, bo jest dużo zmiennych i niemierzalnych, a przyczynę powinniśmy znać. To ważna informacja.

Potem opowiadał, że jak przyjmował nas do pracy, to nie interesowało Go, kto jakie metody stosuje, jakie ma poglądy na edukację.

– Mnie interesował człowiek, który stał przede mną, jaką miał motywację, dlaczego chciał tu być, bo szkoła to ludzie.

Jak zobaczył, że się zamyśliłam, dodał z uśmiechem:

– Przecież nie pytałem o to wprost.

I znowu zrobiło mi się głupio. (Katarzyna Roszak-Markowska)

Cenił rodzinę i doceniał naszą pracę

Mariusz bardzo cenił rodzinę, a przede wszystkim dzieci. Zawsze rozumiał nasze obowiązki względem naszych najbliższych. W sytuacjach rodzinnych był członkiem każdej z nich. Ale też potrafił nakrzyczeć! Jednak kiedy emocje opadały, przepraszał i wysłuchiwał naszych argumentów. I zawsze doceniał to, co robiliśmy. Miał do naszej pracy absolutne zaufanie. (Lidia Kamińska)

Zabieraj rzeczy i idź

Mariusz pokazywał światu różne oblicza. Czasami cały ich wachlarz potrafił zobrazować w kilka minut. Był wymagający nie tylko w sensie zawodowym, ale też tak po prostu „po ludzku”. Trudno było przewidzieć Jego reakcję na to, co się działo. W pewnych kwestiach jednak był przewidywalny jak wynik działania dwa plus dwa. Pamiętam, jak pewnego dnia źle się poczułam i chciałam się zwolnić do lekarza z dwóch ostatnich godzin. Poszłam zapytać, czy byłoby to możliwe i usłyszałam odpowiedź:

– Zabieraj rzeczy i idź.

– Nie, mogę jeszcze zostać, żeby nie było problemu z zastępstwami.

– Przecież źle się czujesz. Uciekaj do domu i niczym się nie przejmuj – odpowiedział zdecydowanie.

Taki był, jak tylko usłyszał o problemach, czy to zdrowotnych, rodzinnych czy zawodowych, okazywał zainteresowanie i wsparcie. W całym swoim skomplikowaniu potrafił być po prostu człowiekiem. A może właśnie dlatego… (Aleksandra Gomulska)

Przejmował się drugim człowiekiem

Mariusz to był człowiek, który przejmował się drugim człowiekiem. Zawsze pochylał się nad każdym uczniem naszej szkoły, zwłaszcza tym, który był w najtrudniejszej sytuacji życiowej. Stworzył świetny zespół kreatywnych i odważnych nauczycieli. Myślę, że wielokrotnie był z nas dumny. Mariuszowi zawdzięczam moją pracę, którą wykonuje do dnia dzisiejszego. Odbyliśmy razem wiele ciekawych i szczerych rozmów. Wiem, że kochał tę szkołę, swoich pracowników i uczniów jak swoją rodzinę. Zostawił tutaj swoje serducho. Spoczywaj w pokoju! (Elżbieta Szabelska)

Każdy ma swój krzyż

Pamiętam, to było na początku mojej pracy w naszym Gimnazjum. Spotkałam się z Mariuszem rano na parkingu przed szkołą. Zagadał coś do mnie, jak miał w zwyczaju, a ja zwierzyłam się, że będę miała dzisiaj raczej ciężki dzień. Zamierzam porozmawiać z uczniem, który sprawiał naprawdę dużo problemów wychowawczych. Chciałam, żeby mi pomógł, może coś podpowiedział. Mariusz wysłuchał uważnie i powiedział tylko lub aż: „Wiesz… każdy ma swój krzyż”. Pomyślałam, że każdy z nas ma swoje niepokoje i problemy. Dobrze jest o tym pamiętać. (Agata Wiśniewska)

Prosił o najcięższą piłkę

Po kolejnych moich wygranych wyborach do samorządu gminnego wszyscy mi gratulowali, jakbym wygrał los na loterii. Mariusz zareagował inaczej:

– Tu się nie ma co cieszyć,  to służba przecież – mówił w powagą, mając świadomość odpowiedzialności, jak na mnie ciąży.

Podczas technicznego odbioru sali gimnastycznej przy Gimnazjum wszyscy powątpiewali, czy szyby bez krat są bezpieczne… Mariusz poprosił wtedy o najcięższą  piłkę lekarską i spytał wykonawcę, czy jest pewien. Pan Tomczak powiedział, że tak, że daje gwarancję. Dyrektor wtedy rzucił z całej siły piłką w szybę. Zadrżała cała ściana, szyba wytrzymała. (Paweł Gradecki)

(krm)

Skip to content